Dzień dobry Szanowna Redakcjo

lut 22, 2012 | Port Szczecin

Od dłuższego czasu z wielka uwagą czytam Państwa artykuły. Jest mi bardzo milo, że znalazła sie grupka Ludzi, która postanowiła poruszać tematy polityczno-gospodarcze tak ważne dla naszego regionu.

Od jakiegoś czasu jestem związany z dużą grupą przeładowców w porcie szczecińskim i jak każdy biznes dążymy do ugruntowania pozycji, rozwoju i tworzenia nowych miejsc pracy. Drugą bardzo ważną sprawą jest płacenie podatków oraz dobre relacje z partnerami biznesowymi w Europie ale przede wszystkim na własnym podwórku. Taki temat jak 12,5m dla Szczecina jest bardzo ważny na politykę samorządową i lokalną. Nie ma co liczyć na Państwo, które nie potrafi na własnym podwórku „ogarnąć się” więc nie wymagajmy od nich cudów i nie mieszajmy ich do tego, bo czeka nas taki sam los jak Stocznię Nowa czy Pogoń Szczecin. Firmy sprzedawane po pięć razy z nie widocznym teraz inwestorem.
Myślę, że lokalne grupy biznesowe skupione w porcie dadzą sobie radę, chodź potrzeba na to czasu.

Życzę Państwu wielu Czytelników i ogromu tematów.

Szanowny Panie Redaktorze,

Nie bez kozery byłoby jeszcze skomentować przywołaną wypowiedź posłanki Renaty Zaremby, tj. (w/g redaktor Natalii Skawińskiej z PR Szczecin) :

„Teraz Renata Zaremba przekonuje, że środki będą, ale na pogłębienie do 10,5 m. – Mamy tylko przygotować dla pana premiera informacje, czyli udowodnić, że to jest potrzebne, ile statków tam wpływa. I postaramy się wpisać to do budżetu – dodaje Zaremba.

Zdaniem Zaremby, to wystarczy.- Nie wpływają statki aż z takim zanurzeniem, żeby pogłębiać do 12,5 metra – stwierdziła Zaremba.”

Bo o ile rzeczywiście taka właśnie była forma tej wypowiedzi, to fakt, iż w chwili obecnej do Szczecina statki o takim zanurzeniu obiektywnie w ogóle nie mogą wpływać (z tego co pamiętam, do 10,5 m głębokości technicznej przy zanurzeniu statków do 9,15 m), to idąc tym sposobem myślenia można jedynie dowieźć Premierowi, że takie statki do portunie wpływają w ogóle (ilość : 0) i – konsekwentnie – potrzeba taka po prostu nie istnieje, a zerowy wydatek budżetowy będzie w takiej sytuacji bezsprzecznym sukcesem jakiegokolwiek ugrupowania rządzącego, do którego warto byłoby się przyłączyć. W takiej sytuacji trudno byłoby upierać się nawet przy podstawowej zasadzie zarówno fizyki praktycznej, jak i takowej ekonomii, że „aby wyjąć, to należy najpierw wsadzić” (bynajmniej, nie kij w mrowisko, ale pieniądze w inwestycję). Tym bardziej, że przekonywanie o przyszłym zabezpieczeniu środków na „pogłębienie do 10,5 m” (nie pierwsza to obietnica polityków …) stanowi jedynie podtrzymanie status quo, co wygląda dość mizernie w kontekście nieustannej marginalizacji naszego regionu na przestrzeni ostatnich lat.

Taki podgląd w znajomy sposób przypomina mi zresztą argumenty NORDSTREAM, który chętnie zakopie głębiej swój rurociąg po dowiedzeniu przez stronę polską (w tej chwili już w osobie osamotnionego kompletnie ZMPSiŚ), że utrudnia on już w danym momencie funkcjonowanie zachodniopomorskich portów, albo że będzie to czynił za moment. Bo trzeba być nie lada ryzykantem, żeby namawiać partnerów handlowych naszych portów na przyszłe kontrakty ze Świnoujściem, Szczecinem i Policami z perspektywą, że ładunek będzie docierał do nich na wynajmowanych specjalnie do tego celu furmankach (choć z drugiej strony, to szansa nie do pogardzenia dla rozwoju innego elementu łańcucha transportowego).

Podążając dalej tą ścieżką należałoby również podważyć kasandryczne wizje ministra Rostkowskiego, dotyczące możliwych, przyszłych nie domagań ZUS. Bo jeśli średni wiek życia mężczyzn oscyluje obecnie wokół 71 lat, to przy wprowadzeniu dla nich wieku emerytalnego w 67 roku życia, wypłata emerytur winna być statystycznie świadczona przez ZUS tylko przez okres czterech lat i mężczyznom po prostu dłużej żyć nie wypada, a jakiekolwiek środki ponad przewidzianą pulę (pogłębienie np. do lat 80-ciu) im zwyczajnie nie przysługują. A jeśli już im się to nieopatrznie zdarzy, to niech po prostu dowiodą, że na dzień dzisiejszy można żyć ponad statystyczną normę.

Niestety mam wrażenie, że posłanka Renata Zaremba myli światło księżyca z jego odbiciem w tafli wody. Ale jeśli jednak nie rozumie, że na jutrzejszą obiadową zupę jakieś marne chociaż kosteczki lepiej byłoby powarzyć już dziś, to kucharka z niej mało przewidująca i bezpieczniej jednak byłoby sobie zaklepać jakąś niezależną przekąskę.

No i bardzo smutne jest (nie tylko w tym kontekście, ale również w odniesieniu do całości), że jednak tradycyjnie wszelkim lokalnym dyskusjom towarzyszą niezmiennie wzajemne połajanki i polityczne, żenująco personalne przepychanki oraz urażone dumy rodem z przedszkolnej piaskownicy, decydując poniekąd również o naszej samo-marginalizacji. „Tak dla wspólnej korzyści i dla dobra wspólnego, trzeba komuś dokopać, mój maleńki kolego …”.

Z poważaniem,

ELJOT N.